daftar situs togel online situs togel online situs togel online togel macau oryornoi.com naturalmarkeet.com mgjakartaselatan.id togel slot jaigurudevashrammathura electrokwt agen togel online toto togel bo toto togel online bo toto togel online slot88 gacor agen toto togel
Kultura
Logo OpenAirMuseum Druga część logo
A A
Zdjęcie Cieszyna

Kultura

Krzysztof Szelong

 

Dla zaolziańskich Polaków kultura zawsze należała do najważniejszych obszarów aktywności. Pozwalała pielęgnować tożsamość narodową nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach. Jej znaczenie wzrosło jeszcze w okresie komunistycznym, kiedy Polacy, pozbawieni podmiotowości w innych sferach życia publicznego, całą swoją energię skierowali na działalność kulturalną, która przybrała tu rzeczywiście wyjątkowy rozmach. Także w tej dziedzinie liczyć się należało jednak z poważnymi ograniczeniami, narzuconymi przez obce, komunistyczne państwo, które stawiało sobie za cel doprowadzenie do przerwania kodu kulturowego, od połowy XIX w. silnie spajającego cieszyńskich Polaków z ogółem narodu polskiego i podtrzymującego ich dążenia emancypacyjne. Stąd też dozwolone, a nawet promowane i wspierane były na Zaolziu te aktywności kulturalne, które ściśle osadzone były w regionalnej kulturze ludowej, a odwołania do ogólnonarodowego dziedzictwa kultury dopuszczalne były tylko o tyle, o ile odnosiły się do wątków uznawanych przez komunistów za internacjonalistyczne i postępowe. Zaolziańska społeczność miała zostać definitywnie wyłączona z historycznej polskiej wspólnoty narodowej i, otrzymując status jednej z zamieszkujących Czechosłowację „narodowości”, wespół z nimi zobowiązana była budować narodowe państwo Czechów i Słowaków. Równocześnie wszelka twórczość kulturalna, jak i upowszechnianie kultury przebiegać mogły tylko w ramach i pod patronatem – podporządkowanego Komunistycznej Partii Czechosłowacji – Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego. Z uwagi na plebejski rodowód polskiej społeczności na Zaolziu i naturalne – w tych okolicznościach – lewicowe inklinacje znacznych jej odłamów, polityka wdrożona przez komunistyczne władze uzyskała w zaolziańskim środowisku sprzyjające warunki i z czasem zaczęła przynosić rezultaty oczekiwane przez komunistyczne władze i czeską większość. Jej konsekwencje w całej pełni ujawniły się już jednak po przełomie ustrojowym 1989 r.

 

Muzyka stanowi dominujący segment polskiego życia kulturalnego na Zaolziu. Od połowy XIX w. polska pieśń była na Śląsku Cieszyńskim bardzo istotnym czynnikiem narodotwórczym. Jej znaczenie najbardziej widoczne stało się jednak w okresie międzywojennym, kiedy to na Zaolziu działało ponad sto polskich chórów, zrzeszonych w Związku Polskich Chórów w Czechosłowacji, a organizowane przy okazji zlotów uroczyste koncerty połączonych zespołów chóralnych stanowiły najbardziej bodaj spektakularną demonstrację siły polskiego żywiołu na tym terenie (np. w 1937 r., gdy występ 5000 chórzystów w Czeskim Cieszynie transmitowały wszystkie rozgłośnie Polskiego Radia). Wiele spośród przedwojennych zespołów wznowiło swoją działalność po 1947 r., już pod skrzydłami PZKO. Rychło też zaczęły powstawać nowe. Co najmniej kilka zespołów osiągnęło bardzo wysoki poziom, zdobywając laury na międzynarodowych konkursach. Były one zresztą kluczowym zaolziańskim „produktem eksportowym”. Ich częste występy i koncerty w Polsce świadczyć miały o sile polskiej kultury na Zaolziu. Do najbardziej znanych i cieszących się wysoką renomą należały chóry „Gorol”, „Hutnik” i „Melodia”, a także nieistniejące już obecnie Chór Nauczycieli Polskich, „Przyjaźń” w Karwinie, „Hasło” w Orłowej, czy „Harmonia” w Czeskim Cieszynie.

 

Do niedawna około 25 zaolziańskich chórów współdziałało w ramach Zrzeszenia Śpiewaczo-Muzycznego, które przed kilku laty uległo jednak likwidacji. Obecnie większość spośród istniejących jeszcze na Zaolziu 24 polskich chórów działa pod patronatem PZKO, kilka skupionych jest w Polskim Towarzystwie Artystycznym „Ars Musica”, a „Hutnik” działa samodzielnie. Jakkolwiek śpiewactwo pozostaje jednym z filarów polskiego życia kulturalnego, w ostatnich dekadach zaobserwować można nie tylko zanik słynnych niegdyś i renomowanych zespołów chóralnych (jeszcze w 1984 r., kiedy odbywał się Konkurs Chórów Polskich w Karwinie i Czeskim Cieszynie, udział brały w nim 33 chóry), ale wyraźnie wzrasta też średnia wieku chórzystów, zmniejsza się liczebność poszczególnych zespołów, a w miejsce dawnych chórów męskich i żeńskich powstają zespoły mieszane. Rośnie też popularność zespołów kameralnych, które – zwłaszcza dla reprezentantów młodszych generacji – zdają się być znacznie atrakcyjniejsze niż tradycyjne, działające pod patronatem PZKO duże zespoły chóralne. Najistotniejsza jednak zmiana dotyczy misji, jaką wypełniają. Wydaje się, że w przypadku znacznej części chórów działalność ich przestała w takim stopniu, jak było to niegdyś, służyć pielęgnowaniu i demonstrowaniu polskości. Kwestia ta zeszła na dalszy plan, a udział w ruchu śpiewaczym dyktowany jest w pierwszym rzędzie autentycznymi potrzebami artystycznymi chórzystów oraz – tradycyjnie – względami towarzyskimi. Tendencja ta znajduje odzwierciedlenie w repertuarze chórów, które niemal równie często jak po polsku śpiewają teraz po czesku, słowacku i w innych językach, stosownie do gustów większości odbiorców. Tradycyjnie już w ich programach dominować zdaje się poza tym muzyka ludowa, w której wychowywane są kolejne generacje zaolziańskich chórzystów. Po laury na prestiżowych międzynarodowych konkursach sięgają obecnie głównie chóry powstałe stosunkowo niedawno, takie jak np. Collegium Canticorum, czy zrzeszone w PTA „Ars Musica” zespoły Collegium Iuvenum i Canticum Novum.

 

Absolutną dominację muzycznego folkloru w życiu kulturalnym Zaolziaków, w większym jeszcze stopniu niż repertuar chórów, ujawnia niezwykła popularność zespołów folklorystycznych, których działalność przez cały powojenny okres liczyć mogła na przychylność ze strony czynników oficjalnych. Stąd też niebywały rozkwit zespołów tanecznych oraz towarzyszących im kapel i zespołów wokalnych, które od początku istnienia PZKO powstawały przy bardzo wielu kołach. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych było ich już 45. W połowie lat osiemdziesiątych liczba działających grup zmniejszyła się do około 30, a obecnie działa 15 zespołów folklorystycznych i pięć kapel ze śpiewakami. Największym, mającym status reprezentacyjnego, pozostaje założony w 1954 r. Zespół Pieśni i Tańca „Olza” funkcjonujący w strukturach PZKO jako samodzielne koło. Niestety, trzydziestoosobowa obecnie „Olza” lata świetności, kiedy to występowała przed publicznością nie tylko w Polsce i w Czechach, ale w wielu innych krajach, od USA po Turcję, ma już wyraźnie za sobą. Z kolei cieszący się niegdyś równie wielką popularnością i także obdarzony statusem „reprezentacyjnego” Zespół Pieśni i Tańca „Górnik” już przed wielu laty zaniechał działalności. Rozwiązana została także niezwykle kiedyś popularna „Sibica”. Funkcjonujący niegdyś w strukturach PZKO i mający poziom porównywalny z „Olzą” i dawnym „Górnikiem” zespół „Górole“ z Mostów usamodzielnił się. Sporą popularnością cieszą się także „Błędowice“ z Hawierzowa-Błędowic, „Suszanie” z Suchej Górnej, „Bystrzyca“ z Bystrzycy oraz Zespół Taneczny „Oldrzychowice“ z Trzyńca-Oldrzychowic. Nadal działa także wiele zespołów dziecięcych i młodzieżowych, które wraz ze szkolnymi chórami dla najmłodszych członków polskiej wspólnoty na Zaolziu tradycyjnie już stanowią pierwszą szkołę praktycznego uczestnictwa w życiu kulturalnym i społecznym regionu.

 

Od dłuższego już czasu repertuar zespołów tanecznych, a zwłaszcza kapel na Zaolziu, zdaje się ujawniać słabnącą popularność folkloru rekonstrukcyjnego przy rosnącej jednocześnie roli poszukiwań autentycznych źródeł muzyki ludowej i rozwoju na tej podstawie własnej twórczości. Zjawisku temu towarzyszy rezygnacja części muzyków i tancerzy z wypełniania misji narodowej, co znajduje wyraz choćby w częstszym niż miało to miejsce w przeszłości prezentowaniu folkloru słowackiego lub morawskiego, wypierających dominujący niegdyś w repertuarach zaolziańskich zespołów folklor ziem polskich. Zmiany te widoczne są szczególnie w przypadku mniejszych zespołów i kapel działających w górskiej części Zaolzia, gdzie wspólne muzykowanie staje się jednym z najistotniejszych czynników upowszechniania kultu „gorolskości”, która niekoniecznie już rozumiana jest i prezentowana jako integralny składnik polskiego dziedzictwa kultury. Podobnie jak w przypadku chórów, źródłem aktywności w zespołach tanecznych i kapelach staje się przede wszystkim autentyczna pasja muzyczna, wobec której motywacje narodowe schodzą na daleki plan. Wcale nierzadkie bywają przypadki, kiedy dzieci, prezentujące podczas występów klasyczne utwory gwarowe, natychmiast po zejściu ze sceny zaczynają rozmawiać po czesku. Zespoły te w sytuacjach nieoficjalnych trudno więc niekiedy odróżnić od założonych przez czeskich folklorystów zespołów „Slezan” („Ślązak”), „Javorový” (Jaworowy”), „Mionší” („Mionsz”), czy „Jackové” („Jackowie”), których repertuar także złożony jest z utworów gwarowych, a wśród ich członków znajduje się wielu absolwentów szkół z polskim językiem nauczania.

 

Jak wysoką pozycję zajmuje muzyka, a zwłaszcza folklor w życiu zaolziańskiej społeczności, wskazuje fakt, iż właściwie żaden event na tym terenie nie może się obejść bez występu chóru, zespołu lub choćby kapeli ludowej, a znaczna – czy nie większa? – część imprez kulturalnych jest wprost dedykowana folklorowi. Obok organizowanych na poziomie poszczególnych kół PZKO balów (tu najsłynniejszy jest „Bal Gorolski” w Mostach i „Bal Śląski” w Czeskim Cieszynie), wianków, dożynek, świniobicia itd., a więc imprez z założenia rozrywkowych, dotyczy to przede wszystkim coraz popularniejszych inscenizacji (np. „Polyni milyrza” czy „Miyszani łowiec”) oraz festiwali i przeglądów zespołów ludowych, na czele ze sztandarowymi zaolziańskimi imprezami – przyciągającym wielotysięczne rzesze widzów „Świętem Gorolskim” w Jabłonkowie oraz Festiwalem PZKO, organizowanym co dwa, trzy lata naprzemiennie w Karwinie i Trzyńcu (ostatnio w coraz większych, nawet czteroletnich odstępach). Także w ich przypadku coraz wyraźniejszy staje się ponadnarodowy wymiar zaolziańskiej kultury. Jednoznaczne polskie akcenty w trakcie obu imprez ograniczają się na ogół do rytualnych sformułowań zawartych w przemówieniach oficjeli oraz obecności biało-czerwonej flagi niesionej wraz z flagą czeską na czele korowodów i zawieszanych razem na scenie głównej. Niepraktykowany jest na Zaolziu, znany z innych zagranicznych polskich imprez, zwyczaj manifestowania tożsamości narodowej poprzez pochody z licznymi biało-czerwonymi flagami. Wynika to zapewne z przekonania, iż imprezy te są polskie z definicji, bo służą prezentacji przede wszystkim miejscowego, polskiego przecież folkloru, a ich organizatorami są miejscowe polskie organizacje. W swojej istocie „Gorolski Święto” w coraz jednak mniejszym stopniu zdaje się odróżniać od organizowanych od 1969 r. w Dolnej Łomnej przez środowiska czeskie „Slezských dnů” („Śląskich Dni”), stanowiących najbardziej spektakularny przejaw asymilacji cieszyńskiego folkloru w obrębie czeskiego dziedzictwa kulturowego.

 

Rangę folklorystycznego dorobku Zaolzia w pełni uwidaczniają kariery wywodzących się z tego terenu muzyków, a przede wszystkim Stanisława Hadyny z Karpętnej, kompozytora, organizatora Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk" (1952-1953) oraz jego wieloletniego kierownika artystycznego, a także Jana Gawlasa z Żukowa Dolnego, kompozytora, wykładowcy i rektora Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach. Od występów w zespołach folklorystycznych swoje kariery estradowe rozpoczynały także Halina Mlynková i Ewa Farna, która w 2011 r. stała się na Zaolziu twarzą kampanii promocyjnej „Postaw na polskość”. W Czechach sławę zdobyła z kolei pochodząca z Trzyńca szansonistka i aktorka Renata Drössler, a na samym Zaolziu znaczną popularnością cieszą się występy estradowe takich artystów jak Barbara Łakota, Anna Niedoba, Barbara Bocek, Noemi Bocek i Roman Lasota. Działa tu także kilka grup rockowych, złożonych głównie z absolwentów szkół z polskim językiem nauczania. Najwięcej fanów gromadzą koncerty takich zespołów jak „Glayzy” z Wierzniowic, „Apatheia” z Hawierzowa i „Bosso” z Czeskiego Cieszyna, a ostatnio prezentujący bardzo wysoki poziom „Ampli Fire” ze Stonawy na czele z Przemysławem Orszulikiem. Swoistym fenomenem jest pozycja, jaką w muzyce rozrywkowej zapewniła sobie kapela „Blaf”, która – według własnych deklaracji – uprawia muzykę „gorol-grassową”, śpiewając teksty napisane zaolziańskim volapükiem – gwarą przesyconą leksykalnymi i gramatycznymi czechizmami i przez większość odbiorców nie identyfikowaną już z polszczyzną. Jakkolwiek muzycy tworzący zespół wyrośli w polskim środowisku, pilnie wystrzegają się kojarzenia ich z polską grupą narodową, a na swojej stronie internetowej, prowadzonej wyłącznie po czesku, nie kryją satysfakcji z faktu, iż: „Nasza oryginalność polega na tym, że jesteśmy jedyną kapelą na świecie, która śpiewa country w narzeczu śląskim. Ma to jednak swoje koszty. Jesteśmy popularni tylko w regionie od Mostów koło Jabłonkowa po Ostrawę, gdzie jesteśmy rozumiani. W Czechach śpiewamy rzekomo po polsku. W Polsce z kolei po czesku”. Zdaje się, że wielką liczbę fanów, jaką „Blaf” zdobył sobie w środowiskach czeskich, postrzegających twórczość zespołu jako rodzaj regionalnej – intrygującej, ale i wzbudzającej, szczególnie w warstwie językowej, wesołość – ciekawostki, uznać wypada za zjawisko symptomatyczne, pozwalające prognozować, jakie miejsce w obrębie czeskiej kultury masowej przypaść może w przyszłości dorobkowi kulturalnemu rdzennych mieszkańców Zaolzia.

 

Równie głębokie jak śpiewactwo tradycje posiada w życiu kulturalnym społeczności polskiej na Śląsku Cieszyńskim ruch teatralny, który, bujnie rozwijając się na Zaolziu w okresie międzywojennym, odrodził się także po II wojnie światowej. W 1948 r. działały na tym terenie już 82 zespoły teatralne, w tym 66 w ramach PZKO. Był to zatem potencjał, który uzasadniał aspiracje zmierzające do stworzenia na Zaolziu zawodowej sceny teatralnej. Plany te ziściły się w 1951 r., kiedy to powstała Scena Polska czeskocieszyńskiego teatru, jedyny polski teatr zawodowy działający poza granicami kraju, będący największą bodaj chlubą tamtejszej polskiej społeczności. Od tego czasu Scena wystawiła około 450 premier (kilkanaście tysięcy spektakli), spośród których wiele zaprezentowano następnie na deskach teatrów w Czechach, Polsce i innych krajach. Swoje przedstawienia Scena wystawia regularnie także w sześciu zaolziańskich miejscowościach. Od 2008 r. w ramach Teatru w Czeskim Cieszynie na prawach osobnej sceny działa także Scena Lalek „Bajka”, która – jako samodzielny Teatrzyk Lalek „Bajka” – była aktywna od 1948 r. pod patronatem Zarządu Głównego PZKO, swój repertuar adresując głównie do uczniów istniejących na Zaolziu szkół z polskim językiem nauczania. Aktualnie „Bajka” funkcjonuje jako teatr dwujęzyczny, proponujący cieszyńskiej publiczności spektakle w językach polskim i czeskim. Ze Sceną Polską związanych było i jest wiele znanych osób, swoją karierę rozpoczynało tu kilku znanych w Polsce i Czechach aktorów (m.in. gwiazdy polskiego kina Jan Monczka i Przemysław Branny, a z młodszego pokolenia – Teresa Branna, Izabela Kapias i Maciej Cymorek; debiutował tu jednak także aktor doskonale znany fanom czeskiego kina, Bronisław Poloczek) i reżyserów, z najbardziej znanym, nowatorskim twórcą Januszem Klimszą na czele. Sukces Sceny Polskiej i szeroki krąg jej wiernych widzów, w ostatnich latach systematycznie poszerzający się także o mieszkańców prawobrzeżnej części Śląska Cieszyńskiego, przez długie lata nie przekładał się na spadek popularności teatrów amatorskich, których w strukturach PZKO działa jeszcze kilka lub kilkanaście, a wiele innych, w tym teatrzyki szkolne, funkcjonuje samodzielnie. Ewenementem jest istniejący od 1903 r. Zespół Teatralny im. Jerzego Cieńciały w Wędryni, który z sukcesami porywa się na bardzo ambitny repertuar, zadziwiając swoimi przedstawieniami nawet profesjonalistów. Co istotne, preferując sztukę wysoką, wędrzyńscy amatorzy dbają zarazem o literacki język polski, który został już chyba definitywnie porzucony przez większość pozostałych zespołów teatralnych, wystawiających głównie lekkie, rozrywkowe i odnoszące się do miejscowych realiów spektakle gwarowe. Zdaje się, że zaolziański ruch teatralny dotknęły te same zjawiska, które od lat już odmieniają oblicze miejscowego śpiewactwa, kapel i zespołów tanecznych. Tak jak one, również teatr amatorski stał się polem realizacji potrzeb artystycznych i towarzyskich, a jego najważniejsza – pierwotnie – misja, polegająca na upowszechnianiu kultury narodowej i podtrzymywaniu polskiego ducha wśród mieszkańców Zaolzia, spadła na daleki plan. A wracając jeszcze na chwilę do Wędryni, warto zwrócić uwagę na jej swoisty genius loci, powodujący, iż w miejscowości tej prócz najstarszego zespołu teatralnego, obecnie działającego przy miejscowym kole PZKO, które – nota bene – mieści się w powstałej jeszcze na początku dwudziestych lat siedzibie dawnej polskiej Czytelni Katolickiej, funkcjonuje także unikalny zespół sportowy, swoimi korzeniami sięgający bezpośrednio ruchu sokolskiego. Mowa tu oczywiście o wędryńskich „Gimnastach”, którzy swoje mrożące krew w żyłach akrobacje i piramidy z ludzkich ciał prezentują nieprzerwanie (nie licząc okresów wojen) od 1905 r. Podobnie jak jest to praktykowane w przypadku zespołów muzycznych, także teatry amatorskie znajdują wiele okazji, aby zaprezentować swoje spektakle podczas zaolziańskich imprez, w tym także – organizowanych specjalnie w tym celu – przeglądów i warsztatów teatralnych. Największą rangę pośród nich zyskał w ostatnich latach przegląd zespołów „Melpomeny”, organizowany – oczywiście – w Wędryni i nawiązujący wprost do niezwykle popularnego w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dorocznego przeglądu zespołów małych form scenicznych „Melpomenki”, podczas którego prezentowano występy estradowe, kabaret, teatr poezji, teatr faktu, teatr jednego aktora oraz teatr lalki. Trwałym elementem życia kulturalnego na Zaolziu pozostają też liczne konkursy recytatorskie, adresowane głównie do dzieci i młodzieży. Tam najwyraźniej chyba słychać wymawiane przez małych recytatorów w czeskim brzmieniu głoski l, h, rz, sz, cz, w charakterystyczny sposób inkrustujące doskonale znane wszystkim wiersze i wierszyki należące do kanonu polskiej literatury dziecięcej.

 

Wydawać by się mogło, że wśród środowisk twórczych w najmniejszym stopniu na presję ideologiczną byli w czasach komunistycznych narażeni plastycy. Nic bardziej mylnego. Tworzący na Zaolziu malarze, rzeźbiarze, graficy podlegali takiej samej presji jak pozostałe grupy twórcze. Nacisk, aby ich dzieła spełniały kanony realizmu socjalistycznego był przez wiele lat dominujący, a siłę jego oddziaływania wzmacniały dodatkowo gusty zaolziańskiej publiczności, na ogół bardzo niechętnie nastawionej do wszelkich eksperymentów i – zgodnie z obowiązującą na Zaolziu tendencją – oczekujących dzieł osadzonych w ludowej konwencji i miejscowych realiach. Mimo to, przynajmniej od początku lat sześćdziesiątych, wśród zaolziańskich artystów coraz wyraźniej dawała o sobie znać tendencja do podążania za własną wyobraźnią i odrzucenia realistycznego przedstawiania świata. Potrzebie tej ulegali nie tylko twórcy należący do młodszych generacji, ale i artyści o ugruntowanej renomie, którzy uznanie zdobywali już przed wojną, jak np. Gustaw Fierla, Dominik Figurny, czy twórca monumentalnych dzieł Franciszek Świder. Dążeniom tym sprzyjała zacieśniająca się współpraca ze środowiskami plastycznymi w Polsce, wspólne plenery organizowane zarówno na Zaolziu, jak i w kraju. Do głosu dochodziło nowe pokolenie, reprezentowane przez tak wybitnych twórców jak Bronisław Liberda czy Tadeusz Berger. Plastycy, borykający się zarówno z cenzurą, której zdarzało się zdjąć ten czy inny obraz z wystawy w przeddzień wernisażu, jak i z brakiem akceptacji ze strony większej części odbiorców na Zaolziu, wsparcie znajdowali w powołanej w 1947 r. Sekcji Literacko-Artystycznej PZKO, w której w 1956 r. wyodrębniły się oddzielne, choć ściśle ze sobą współdziałające piony: plastyczny, literacki, muzyczny, a z czasem także foto-filmowy. Pod patronatem SLA zrealizowano szereg interdyscyplinarnych przedsięwzięć, zazwyczaj o bardzo wysokiej randze i niemal zawsze we współpracy ze środowiskami literackimi i plastycznymi w Polsce. W przeciwieństwie do pionu literackiego SLA, który po kryzysie z początku lat osiemdziesiątych, spowodowanym wymuszonym przez władze odwołaniem prezesa Sekcji Kazimierza Kaszpera, znalazł się w zastoju, a samo środowisko literackie uległo z czasem rozproszeniu, plastycy zachowali integralność, wchodząc w 1997 r. do Stowarzyszenia Artystów Plastyków, a w 2004 r. całkowicie zrezygnowało z kurateli PZKO, stawiając na samodzielną egzystencję. Nie sposób tu oczywiście wymienić wszystkich godnych uwagi zaolziańskich artystów, niemniej – prócz wskazanych już wyżej – z całą pewnością uwagę zwrócić należy na dokonania takich twórców jak należący do najstarszego, tworzącego już przed wojną pokolenia, Henryk Nitra, Gustaw Nowak, Karol Piegza, Rudolf Żebrok, czy późniejsi, wśród których obecni są również reprezentanci najmłodszych generacji: Józef Drong, Bronisław Firla, Stanisław Kraus (+), Darina Krygiel, Zbigniew Kubeczka, Władysław Kubień, Monika Milerska, Oskar Pawlas (+), Julia Polok, Tadeusz Ramik, Jan Rusnok, Józef Rozbrój (+), Stanisław Waszek, Tadeusz Wratny (+) i inni. Ich prace odnaleźć można na licznych wystawach w Polsce, Czechach i innych krajach. Stanowią one także ozdobę wielu stałych galerii i muzeów. Prężnie działa na Zaolziu także środowisko polskich fotografików, skupione w utworzonym w 2001 r. Zaolziańskim Towarzystwie Fotograficznym.

 

Napięcie pomiędzy narzuconym przez powojenne władze modelem funkcjonowania kultury polskiej na Zaolziu, którego osią stać się miały regionalizm i ludowość, a swobodą twórczą oraz naturalną potrzebą – z jednej strony – uczestnictwa w uniwersalnym świecie idei i wartości, a z drugiej – służenia polskiej społeczności, która nie ze swej woli znalazła się poza granicami kraju, przez cały niemal okres rządów komunistycznych wyraźnie odczuwalne było także w zaolziańskim życiu literackim. W tym przypadku jednak, zarówno wzmożona presja ze strony władz, jak i splot wielu innych czynników sprawiły, że twórczość literacka w większym stopniu niż miało to miejsce w odniesieniu do sztuk plastycznych osadzona została w regionalnym i ludowym kontekście. Jak już w 1947 r. zadeklarowała redakcja „Szyndziołów”, uruchomionego wówczas kulturalnego dodatku do „Głosu Ludu”, „Na pierwszym jednak planie uwzględniać będziemy dorobek kultury rodzimej, śląskiej kultury ludowej”. Tak wytyczony kierunek literackich aspiracji zaolziańskiego środowiska pisarskiego pozostawał w mocy aż do 1989 r., ograniczając swobodę twórczą, ambicje zaolziańskich pisarzy, a przede wszystkim formując gusta tamtejszej publiczności literackiej.

 

Równocześnie środowisko literackie na Zaolziu, mające za sobą przedwojenne jeszcze tradycje i bogaty już dorobek, po 1945 r. znajdowało się pod szczególną kontrolą komunistycznych władz. Wyrażało się to nie tylko w cenzuralnych, bardzo restrykcyjnych ograniczeniach i nieustannej presji ideologicznej, ale także poprzez wzmożoną inwigilację służby bezpieczeństwa oraz pozbawianie kolejnych twórców możliwości publikowania, a nawet pracy w zawodach innych niż robotnicze. Kilku pisarzy objętych przez czechosłowackie władze komunistyczne zakazem publikacji niemal automatycznie pozbawionych zostało takiej możliwości także w PRL, co skazało ich na pisanie wyłącznie „do szuflady” i – w istocie – całkowitą marginalizację. Inni z kolei, co w historii Zaolzia stanowi bardzo bolesną kartę, sprzeniewierzyli się głoszonym przez siebie wartościom i poszli na współpracę z reżimem, zniżając się nawet do donosicielstwa. Mimo to twórczość literacka od pierwszych lat powojennych rozwijała się bujnie, a do kręgu pisarzy aktywnych już w okresie przedwojennym szybko dołączali przedstawiciele kolejnych generacji. Zresztą generacyjność zaolziańskiej literatury jest jej kolejną cechą specyficzną, a międzypokoleniowe dyskusje i spory przez cały okres powojenny stanowiły zaczyn wielu eksperymentów i nowych zjawisk literackich. Mimo ponawianych zarówno przez część środowiska literackiego, jak i plastycznego prób wyzwolenia się z regionalnych uwikłań i nadania twórczości pisarskiej wymiaru uniwersalnego, co stało się niezbicie widoczne już w latach sześćdziesiątych, znajdując wyraz i zarazem podnietę w zacieśniających się kontaktach ze środowiskami literackimi w Polsce i owocując próbami wprowadzenia do zaolziańskiej literatury eksperymentalnych, nowatorskich form (np. nawiązujący do modernizmu „lingwizm” Władysława Sikory i Wilhelma Przeczka), a także kilkoma ambitnymi publikacjami (jak choćby powieść „Kazinkowe granie” W. Przeczka, którą Tadeusz Konwicki uznać miał za jedną z najwybitniejszych w literaturze polskiej), dominacji regionalizmu nie udało się przełamać. Jego prymat znajdował wyraz nie tylko w obecnych tak w poezji jak i prozie odwołaniach do kontekstu regionalnego, kultury ludowej, doświadczeń zaolziańskiej codzienności, ale nade wszystko – w utrwalaniu piórem ludowych gawęd, przypowieści i legend, a także nobilitacji gwary, która dla kilku literatów stała się głównym tworzywem. Przed osadzeniem swojej twórczości w ludowym, regionalnym kontekście i formie nie wzbraniał się nawet Henryk Jasiczek, najwybitniejszy bodaj zaolziański poeta, który w innych warunkach mógłby liczyć na ważne miejsce w ogólnopolskim panteonie literackim, a który – wypełniając misję duchowego przewodnika dla polskiej społeczności na Zaolziu – w swoim pisarstwie uwzględniał jej przyzwyczajenia i literackie preferencje, świadomie rezygnując z bliskich sobie nowatorskich form. Poza Jasiczkiem, który odwagę, demonstrowaną zarówno w swojej twórczości jak i działalności publicznej, przypłacił bardzo bolesnymi represjami, eliminującymi go w istocie z życia społecznego, wśród pisarzy, którzy znaczny rozgłos zyskali już w okresie komunistycznym, docenić należy przede wszystkim dorobek Wiesława Adama Bergera, Adolfa Dostala, Janusza Gaudyna, Piotra Horzyka, Kazimierza Kaszpera, Pawła Kubisza, Janusza Klimszy, Gabriela Palowskiego, Gustawa Przeczka, Wilhelma Przeczka, Władysława Sikory, Jana Daniela Zolicha i innych. Mocną reprezentację miała w tym czasie także literatura wprost korzystająca z dziedzictwa kultury ludowej, pisana w gwarze lub w całości oparta na motywach ludowych. W tej dziedzinie sławę daleko wykraczającą poza granicę Zaolzia zdobyli sobie zwłaszcza Karol Piegza, Ewa Milerska, Józef Ondrusz, Adam Wawrosz, Anna Filipek, Władysław Młynek, czy rówieśniczka Zaolzia, urodzona w 1920 r. Aniela Kupiec. Ich książki zyskiwały zawsze największy poklask i najliczniejsze grono czytelników.

 

Podobnie jak inne środowiska twórcze, również zaolziańscy literaci pozostawali aktywni w sferze organizacyjnej. Wysoko rozwinięta potrzeba współdziałania, łączenia inicjatyw twórczych i wydawniczych, tworzenia płaszczyzn kooperacji z innymi kręgami społecznymi, a nade wszystko  oddziaływania na zaolziańską rzeczywistość stanowiła zresztą kolejną cechę specyficzną tamtejszego środowiska literackiego. Pisarze skupieni byli w utworzonej już w 1947 r. Sekcji Literacko-Artystycznej PZKO, która nawiązywała wprost, choć nieoficjalnie do tradycji przedwojennego jeszcze Śląskiego Związku Literacko-Artystycznego, prowadząc bardzo ożywioną działalność i ciesząc się wysokim prestiżem. Wynikało to z elitarności SLA, która pozostawała zamknięta dla wielu amatorów, pielęgnując ambicję nadania twórczości zaolziańskich pisarzy jak najwyższej rangi artystycznej i społecznej, pozwalającej na włączenie się Zaolzia do ogólnopolskiego i uniwersalnego obiegu idei. To w tych kręgach najsilniej artykułowano potrzebę wyrwania zaolziańskiej kultury z zastoju, spowodowanego zamknięciem jej po 1947 r. w gorsecie regionalizmu i ludowości. Jeszcze silniej tendencje te ujawniały się w działaniach kolejnych formalnych i nieformalnych pokoleniowych grup literackich, takich jak Grupa Literacka 63 czy założone w atmosferze Praskiej Wiosny kontestacyjne grupy „H-68” i „Skrzyżowanie”. Kwitło życie wydawnicze i literackie. Pisarze i poeci swoje utwory wydawali do 1959 r. pod szyldem SLA, a w okresie późniejszym – w czeskim wydawnictwie „Profil” w Ostrawie, które w 1960 r. uzyskało od PZKO koncesję na wydawanie książek przeznaczonych dla zaolziańskich odbiorców (w ciągu 30 lat istnienia wydawnictwa jego staraniem ukazało się 81 pozycji, z tego 51 tytułów literackich, trzy naukowe o tematyce folklorystycznej oraz 30 roczników „Kalendarza Śląskiego”). Wiele publikacji autorstwa miejscowych twórców ukazało się także w Polsce (łącznie do 1995 r. po obu stronach granicy wydanych zostało ponad 150 książek autorów zrzeszonych w SLA). Podczas cyklicznych, choć nie zawsze regularnych spotkań w „Karczmie Artystów” w Czeskim Cieszynie, Kawiarence „U Adama” w Trzyńcu czy Kawiarence „Pod Pegazem” w Jabłonkowie, a wreszcie, już w latach dziewięćdziesiątych i w zmienionej, bo polsko-czeskiej formule, w „Avionie – kawiarni, której nie ma”, pisarze prezentowali swoje utwory publiczności i prowadzili ożywione dyskusje. Niestety od lat osiemdziesiątych zaczęły się pojawiać sygnały kryzysu, mające związek z wymuszonymi wówczas zmianami we władzach Sekcji Literacko-Artystycznej, która zaczęła stopniowo tracić swoją elitarność i wyzbywać się ambicji wpływania poprzez literaturę na losy zaolziańskiej społeczności. Prawdziwe załamanie przyszło jednak po 1989 r. Uwolnienie z sieci komunistycznych ograniczeń początkowo zaowocowało pojawieniem się nowych inicjatyw i wzrostem nadziei na uniwersalizację zaolziańskiej twórczości literackiej, czemu towarzyszyło jednocześnie przekonanie, że dobra polska literatura obroni się sama. W 1990 r. powstało samodzielne Zrzeszenie Literatów Polskich w RCz, które po kilku latach popadło jednak w inercję. Pion literacki SLA ostatnie swoje zebranie zorganizował w 1991 r., a jego członkowie nie wznowili działalności. Fiaskiem zakończyła się także kilkuletnia działalność zaolziańskiego Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego. Po ośmiu latach istnienia upadło w 2001 r. powołane przez Kongres Polaków Wydawnictwo „Olza”, które wypełniać miało zadania zlikwidowanego wcześniej „Profilu”. Od początków lat dziewięćdziesiątych polskie książki na Zaolziu ukazują się z inicjatywy poszczególnych polskich organizacji i instytucji, a także nakładem własnym autorów. Ruch wydawniczy generowany jest zresztą w głównej mierze poprzez publikacje okolicznościowe, dokumentacyjne, historyczne, a przede wszystkim – wspomnienia i pamiętniki, ogłaszane przez autorów należących do odchodzących generacji zaolziańskich Polaków. Zamiera współpraca ze środowiskiem literackim w Polsce. Co najistotniejsze jednak, w zaolziańskiej literaturze nie pojawiły się już nowe zjawiska ani też nowi znaczący twórcy. Do wyjątków należą jedynie osiadły w Polsce Franciszek Nastulczyk, Bogdan Trojak (od dawna już jednak piszący głównie w języku czeskim), a przede wszystkim Renata Putzlacher, która zadebiutowała już po „aksamitnej rewolucji”, w 1990 r., a w Polsce znana stała się głównie za sprawą swojej współpracy z Jaromírem Nohavicą. W skupionym wokół nich kręgu polskich i czeskich artystów zrodziło się wiele inicjatyw literackich i teatralnych sygnowanych przez – nieformalny początkowo – „Spolek Towarzystwo Avion”. Szerszemu kręgowi odbiorców, także po polskiej stronie Olzy, Renata Putzlacher stała się znana za sprawą przygotowanego w czeskocieszyńskim Teatrze spektaklu „Těšínské nebe – Cieszyńskie niebo”, malującego idylliczny obraz zgodnej koegzystencji Czechów, Polaków, Niemców i Żydów, mających bodaj od zarania i w równych proporcjach zamieszkiwać obszar dawnego Księstwa Cieszyńskiego. Sukces spektaklu, który przez kilka lat nie schodził ze sceny, jest symboliczny. Wyraża nie tylko tęsknotę za wielokulturową arkadią, która na przełomie tysiącleci zawładnęła wyobraźnią mieszkańców Zaolzia (jak i polskiej części Śląska Cieszyńskiego, bo i tutaj „Cieszyńskie niebo” zyskało sobie licznych fanów), ale przede wszystkim zaświadcza o kierunku, w jakim współcześnie podążać zdaje się zaolziańska literatura. Zachowując swoją regionalną orientację, a jednocześnie rozluźniając, a właściwie zrywając więzi ze światem literackim w Polsce, w coraz większym stopniu otwiera się ona na ideową i formalną wymianę z literaturą czeską. Przejawia się to nie tylko poprzez rosnącą liczbę polsko-czeskich inicjatyw literackich, teatralnych i wydawniczych, ale również w sposób bardziej bezpośredni, w coraz większej liczbie tekstów czeskojęzycznych wychodzących spod piór zaolziańskich twórców. Nic w tym zresztą dziwnego, jeśli zauważyć, że w ostatnich dekadach na Zaolziu pojawiło się wielu czeskich pisarzy mających miejscowy rodowód i tak jak literaci polscy demonstrujących swoje przywiązanie do regionu. Znajdują się wśród nich także twórcy będący absolwentami szkół z polskim językiem nauczania, całkowicie jednak zasymilowani w obrębie społeczności większościowej. Ich biografie oraz droga twórcza są więc dla autorów kojarzonych jeszcze z polskim życiem kulturalnym na Zaolziu całkiem realną alternatywą i przykładem, który z biegiem czasu stawać się będzie coraz bardziej atrakcyjny. Twórcom należącym do młodego pokolenia język czeski przez swoją prostotę i ludową dosadność może zresztą wydawać się bliższy niż pełna patosu polszczyzna odnajdywana na kartach literackiej klasyki. Potocznej odmiany języka polskiego, żywego języka ulicy, po prostu nie znają. Literacka polszczyzna staje się dla młodych Zaolziaków nieprzystępna nie tylko w swoim wymiarze duchowym, ale nie zawsze zrozumiała również w warstwie leksykalnej i gramatycznej, a co ważniejsze – bardzo trudna w użyciu. Dowodzą tego adresowane do młodzieży zaolziańskie konkursy literackie, które mogą się odbywać tylko dlatego, że swoje prace zgłaszają do nich autorzy z Polski. Młodzi Zaolziacy w piśmie wolą posługiwać się językiem czeskim. Całkiem realna jest więc perspektywa, że historia literatury polskiej na Zaolziu zakończy się na twórcach, którzy swoje literackie debiuty mają już za sobą. Niedawny sukces Danuty Chlupovej, dziennikarki zaolziańskiego „Głosu Ludu”, której powieść „Blizna” zdobyła w 2017 r. pierwsze miejsce w VI edycji konkursu „Literacki Debiut Roku” w Gdyni, niczego w tej prognozie nie unieważnia.

 

Zaolziańskie piśmiennictwo nie ogranicza się do samej tylko literatury pięknej. Przez cały okres istnienia regionu powstawały tu także opracowania naukowe, a zwłaszcza popularnonaukowe, koncentrujące się – jak to bywa w warunkach pogranicza – na problematyce historycznej, językoznawstwie i – oczywiście – etnografii. We wszystkich tych dziedzinach zaolziańscy badacze, głównie amatorzy, pozostawili imponujący dorobek. I – podobnie jak inne środowiska – także łączyli swoje wysiłki na płaszczyźnie organizacyjnej. Ludoznawcy skupieni byli w założonej w 1965 r. Sekcji Folklorystycznej ZG PZKO, która prowadziła zarówno działalność badawczą, jak i dokumentacyjną, ogłaszając jej wyniki drukiem, przede wszystkim na łamach wydawanych przez siebie „Biuletynów Ludoznawczych”. Na działania sekcji przemożny wpływ wywierali wówczas doświadczeni folkloryści – Karol Piegza i Józef Ondrusz, a z czasem jej przewodzenie objął Daniel Kadłubiec, uczony akademicki, nestor zaolziańskiego folkloryzmu, do dziś uznawany na Zaolziu za autorytet nie tylko w obszarze etnografii. W 2001 r. Sekcja Folklorystyczna uległa przekształceniu w Sekcję Ludoznawczą, a ton jej działaniom zaczęło nadawać młodsze pokolenie. Również dzisiaj Sekcja, prowadząca intensywną działalność dokumentacyjną i badawczą, a także angażująca się w inspirowanie i organizowanie imprez rekonstruujących dawne obyczaje góralskie i popularyzujących cieszyński folklor, wyróżnia się aktywnością wśród zaolziańskich organizacji. Współcześnie źródłem jej żywotności są już jednak w dużej mierze działania etnografów z polskiej strony Olzy, którzy w ostatniej dekadzie zasilili szeregi Sekcji.

 

Również w 1965 r. założona została przy Zarządzie Głównym PZKO Sekcja Historyczna (od 1984 r. Sekcja Historii Regionu), skupiająca głównie amatorów z kronikarskim zacięciem. Swój rozkwit Sekcja przeżyła w latach dziewięćdziesiątych, kiedy wobec likwidacji cenzury i ożywienia polsko-czeskiego dyskursu zaolziańscy historycy bardzo aktywnie zaangażowali się w wypełnianie białych plam w historii regionu i dyskusję z czeskimi historykami. Przez wiele dekad głównym autorytetem w tej dziedzinie był na Zaolziu Stanisław Zahradnik, niegdyś jeden z bardzo nielicznych zawodowych polskich historyków na tym terenie. W ostatnich latach, po wycofaniu się S. Zahradnika z aktywności w ramach Sekcji, jej działalność wyraźnie osłabła. Obecnie koncentruje się ona na ewidencjonowaniu i ochronie miejsc polskiej pamięci na Zaolziu, czemu jednocześnie towarzyszy wyzbywanie się poważniejszych ambicji naukowych i popularyzacyjnych. Dzieje się tak, mimo iż w ostatnich dwóch dekadach na Zaolziu pojawiło się co najmniej kilku akademickich historyków o miejscowym rodowodzie. Ci jednak na ogół uchylają się od uczestnictwa w pracach Sekcji, pilnie strzegąc swojej naukowej autonomii. Wynikające stąd niedostatki stara się rekompensować powołany w 1993 r. Ośrodek Dokumentacyjny Kongresu Polaków w Republice Czeskiej, który nie tylko gromadzi i ewidencjonuje piśmiennictwo, a przede wszystkim źródła historyczne do dziejów polskiej społeczności na Zaolziu, ale też aktywnie popularyzuje dzieje regionu, organizując wystawy i prelekcje, uczestnicząc w projektach badawczych i podejmując inicjatywy wydawnicze. Kierownik Ośrodka, a zarazem jedyny jego pracownik, opiekujący się ponadto Archiwum ZG PZKO Marian Steffek, jest obecnie kluczową postacią w dziele formowania świadomości historycznej Zaolziaków. Istotnym narzędziem popularyzacji nauki, a zwłaszcza jej dyscyplin humanistycznych, jest na Zaolziu także Międzygeneracyjny Uniwersytet Regionalny, który pod kierunkiem Danuty Chwajol często podejmował istotne i trudne kwestie dotyczące historii Zaolzia oraz tożsamości jego mieszkańców. W ostatnich latach, po zmianie lidera, również MUR stara się unikać kontrowersji i powoli staje się rodzajem zaolziańskiego uniwersytetu III wieku, kierującego uwagę swoich słuchaczy na zagadnienia uniwersalne.

 

Co oczywiste, do polskich mieszkańców Zaolzia docierają publikacje pochodzące nie tylko spod piór miejscowych autorów. Miłośnicy książki ciągle jeszcze mają możliwość obcowania z literaturą wydawaną w Polsce. Zapewnia im to obecność 27 polskich oddziałów (lub choćby wydzielonych księgozbiorów) w działających na Zaolziu bibliotekach publicznych (jeszcze na początku lat osiemdziesiątych istniało 78 polskich oddziałów bibliotecznych, które dysponowały zbiorem liczącym 224 000 woluminów, z których regularnie korzystało niemal 7 500 czytelników, jednak już w 1999 r. wyraźna stała się tendencja spadkowa – funkcjonowały wówczas już tylko 53 oddziały, posiadające 150 000 woluminów i obsługujące 5 000 zarejestrowanych czytelników), wśród których wiodącą rolę odgrywa Biblioteka Regionalna w Karwinie ze swoim Oddziałem Literatury Polskiej, dysponującym kilkunastotysięczną kolekcją polskich książek i udostępniającym czytelnikom blisko 30 tytułów czasopism w języku polskim. O stały dopływ na Zaolzie polskiej produkcji wydawniczej zabiega Stowarzyszenie Przyjaciół Polskiej Książki, organizacja, która w 1999 r. wykształciła się z dawnej Sekcji Bibliotekarsko-Czytelniczej ZG PZKO. Obecnie, prócz bieżącego wspierania polskich księgozbiorów Stowarzyszenie organizuje prestiżowe Wystawy Polskiej Książki, cykliczne Biesiady Literackie, liczne spotkania autorskie, także dla dzieci, oraz wiele innych imprez popularyzujących polską literaturę. W Czeskim Cieszynie nadal działa też jedyna na Zaolziu polskojęzyczna – prywatna – księgarnia, oferująca zaolziańskim bibliotekom i czytelnikom indywidualnym dostęp do polskich nowości wydawniczych i zaopatrująca ich w polskie czasopisma. Niestety, wraz ze spadkiem kompetencji językowych młodszych generacji Zaolziaków spada także liczba czytelników sięgających po polską lekturę. Dzieciom i młodzieży łatwiej przychodzi odbiór literatury czeskiej. Z kolei czytelnictwo polskich gazet i czasopism, w czasach komunistycznych stanowiących dla bardzo wielu Zaolziaków ważne okno na świat, w ostatnich dekadach przybrało zupełnie niszowy wymiar. Wydarzenia i zjawiska zachodzące w Polsce dla zdecydowanej większości z nich przestały być zajmujące.

 

Bieżących informacji dostarczają zaolziańskim Polakom ich własne media, wśród których kluczową rolę wypełnia „Głos. Gazeta Polaków w Republice Czeskiej”, który – jeszcze jako „Głos Ludu” – do 2017 r. ukazywał się trzy razy w tygodniu, obecnie zaś wydawany jest tylko we wtorki (8 stron) i w piątki, kiedy to publikowany jest w poszerzonej objętości (16 stron). Wydawcą ukazującego się od 9 czerwca 1945 r. „Głosu” jest obecnie Kongres Polaków w Republice Czeskiej, który zapewnia pismu nakład 4600 egzemplarzy. Gazeta, jakkolwiek w pierwszym rzędzie prezentuje wydarzenia dotyczące życia społeczności polskiej na Zaolziu, w coraz większym stopniu wypełniana jest doniesieniami z regionu podobnymi do tych, które znaleźć można w miejscowej prasie czeskiej, stając się powoli zwykłym regionalnym tytułem prasowym, tyle że wydawanym po polsku. Podejmowane od kilku już lat próby wzbogacenia serwisu informacyjnego o wiadomości z polskiej części Śląska Cieszyńskiego spotykają się na ogół z obojętnością czytelników „Głosu”, a niekiedy wręcz niechęcią tej części z nich, która jest zupełnie już niezainteresowana życiem toczącym się po drugiej stronie Olzy. Rolę czasopisma kulturalnego pełni na Zaolziu miesięcznik „Zwrot”, w którym, prócz serwisu informacyjnego dotyczącego aktualnych wydarzeń z życia polskiej społeczności na Zaolziu, znaleźć można teksty zaolziańskich pisarzy, reportaże, recenzje i relacje z wydarzeń kulturalnych, wspomnienia, teksty biograficzne, artykuły historyczne dotyczące regionu, jak i materiały odnoszące się do wydarzeń w Polsce, zwłaszcza w sferze kultury. „Zwrot”, od 1947 r. wydawany przez PZKO, nadal pozostaje w gestii Związku, zachowując atrakcyjną szatę graficzną i wysoki poziom edytorski. Oba tytuły, jeszcze do niedawna rywalizujące ze sobą, już przed kilku laty uruchomiły własne serwisy internetowe, przy czym „Zwrot” także w wersji czeskojęzycznej, co zdaje się zwiastować – zapewne bezwiednie – jego przyszłe losy.

 Oba pisma w głównej mierze finansowane są z dotacji państwa czeskiego, co w oczywisty sposób wpływa dyscyplinująco na dobór prezentowanej tematyki, jak i na sposób artykułowania redakcyjnych opinii. Powodem wielkiej ostrożności, z jaką zarówno „Głos” jak i ”Zwrot” odnoszą się do zagadnień mogących potencjalnie stać się źródłem zadrażnień w polsko-czeskich relacjach, jest także fakt, iż znaczna część zespołów dziennikarskich pochodzi z Polski i, posiadając w istocie status „gości”, w większości stara się unikać wszelkich kontrowersji. Obecność w obu redakcjach dziennikarzy z Polski jest przy tym kolejnym symptomem kryzysu kultury polskiej na Zaolziu. Brakuje tam po prostu odpowiedniej liczby sprawnych warsztatowo i piszących poprawnie po polsku miejscowych żurnalistów. Innym przejawem owej słabości jest zanik działalności powstałego po 1989 r. Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w RC.

 

Nieco zbliżoną do „Zwrotu” formułę posiada wydawany corocznie od 1962 r. „Kalendarz Śląski”, który cieszy się niezmienną popularnością wśród Zaolziaków dzięki swojej atrakcyjnej, niekiedy dość wyrafinowanej szacie graficznej oraz interesującym tekstom, tak literackim, jak i historycznym czy pamiętnikarskim. Poza „Głosem” i „Zwrotem” regularnie ukazywały się także czasopisma adresowane do dzieci i młodzieży, a mianowicie wydawany do 2012 r. niegdysiejszy organ Harcerstwa Polskiego w RC „Nasza Gazetka”, a także do dzisiaj trafiające do rąk najmłodszych czytelników  „Jutrzenka” i „Ogniwo”, pisemka stanowiące rodzaj pomocy dydaktycznej dla szkół z polskim językiem nauczania na Zaolziu, wydawane przez państwowe Centrum Pedagogiczne dla Polskiego Szkolnictwa Narodowościowego w RC. Stałe rubryki z polskojęzycznymi tekstami zaolziańscy czytelnicy znaleźć mogą ponadto na łamach czeskich pism regionalnych, wśród których szczególną popularnością cieszy się trzyniecki „Hutnik”. Podejmowane po 1989 r. próby uruchomienia innych zaolziańskich tytułów prasowych nie zakończyły się sukcesem. Nowe pisma miały bądź efemeryczny charakter, bądź też pozostawały ściśle sprofilowane tematycznie i najczęściej wydawane były z zastosowaniem bardzo prostych technik, trafiając do ograniczonego kręgu odbiorców. Tematyka zaolziańska obecna jest także w publicznych mediach elektronicznych, w których emitowane są cykliczne audycje w języku polskim, współtworzone przez zaolziańskich dziennikarzy. Mowa tu o cotygodniowych pięciominutowych „Wiadomościach w języku polskim”, nadawanych co niedzielę o 6.00 rano przez ostrawską redakcję Czeskiej Telewizji oraz o emitowanej od poniedziałku do piątku po godz. 19.00 dwudziestokilkuminutowej audycji „Wydarzenia” ostrawskiej redakcji Czeskiego Radia. Oczywiście język polski na Zaolziu znaleźć można także w serwisach internetowych poszczególnych instytucji i organizacji. Zniknął on już jednak niemal zupełnie z prywatnych profili społecznościowych. Do absolutnych rzadkości należą np. zaolziańskie strony facebookowe należące do osób prywatnych, wypełniane w całości lub większej części treściami w języku polskim. Miażdżąca większość zaolziańskich Polaków w Internecie posługuje się językiem czeskim, a w najlepszym razie gwarą lub zaolziańskim volapükiem, niejednokrotnie odwołując się też do angielszczyzny.

 

W Europie Środkowej kultura ludowa stanowiła jedno z podstawowych źródeł, z których wypływały i zasilane były przebiegające tu od połowy XIX w. procesy narodotwórcze. Nie inaczej było na Śląsku Cieszyńskim, w tym również w jego zachodniej części, nazwanej później Zaolziem. Na początku XX w. istniała już jednak na tym terenie w pełni ukształtowana i świadoma swojej tożsamości społeczność polska, zdolna do partycypowania w kulturze ogólnonarodowej. Zredukowanie po II wojnie światowej jej życia kulturalnego do ludowego przede wszystkim wymiaru przy postępującej utracie kontaktu z głównym nurtem kultury narodowej, do której dostęp był stale ograniczany, a w latach osiemdziesiątych został niemal całkowicie przerwany, okazało się dla polskiej kultury regionu śmiertelnie groźne. Mimo wysiłków podejmowanych przez miejscowych pisarzy i artystów na rzecz ponownego włączenia Zaolzia do krwioobiegu polskiej kultury narodowej, zaolziańska kultura już w latach osiemdziesiątych znalazła się – jak określają to tamtejsi badacze – w getcie. Obecnie dla twórców należących do najmłodszych generacji, w zdecydowanej większości ukształtowanych już w czeskim otoczeniu i pozbawionych emocjonalnych więzi z polską kulturą narodową, naturalnym sposobem na przełamanie wynikających stąd ograniczeń i zaistnienie na ponadregionalnym poziomie jest włączenie własnej twórczości do obiegu kultury czeskiej. Można się zatem spodziewać, że już niebawem, wraz z zamieraniem kolejnych organizacji skupiających polskich twórców na Zaolziu, polska kultura wysoka na tym terenie przestanie istnieć jako odrębne zjawisko i mówić będzie można co najwyżej o tamtejszych pojedynczych polskich pisarzach czy artystach. Nieco inaczej sytuacja wygląda w odniesieniu do kultury popularnej, zwłaszcza zaś ludowej, którą część jej uczestników i obserwatorów nadal chce postrzegać w kategoriach bastionu polskości. W rzeczywistości jednak od dłuższego już czasu zauważyć daje się proces zanikania w powszechnym obiegu polskiego desygnatu dla oznaczenia zjawisk i wydarzeń zachodzących w obrębie kultury ludowej na Zaolziu. W oczach coraz większej liczby jej odbiorców znika też – z tej perspektywy najważniejszy – genetyczny związek zaolziańskiego folkloru i tamtejszej gwary z polskością. Równocześnie coraz szybciej postępuje proces adaptowania ludowego dziedzictwa Zaolzia, oczywiście pozbawionego już narodowej polskiej konotacji, w obrębie kultury czeskiej. Można się zatem spodziewać, że prędzej czy później zaolziańska kultura ludowa jako całość wchłonięta zostanie przez kulturę czeską, a Zaolzie zyska status kolejnego, stanowiącego atrakcję turystyczną regionu etnograficznego Republiki Czeskiej. I – jak można się spodziewać – jego ludowa kultura z kulturą polską kojarzona będzie w przyszłości równie często, jak jest to już obecnie w odniesieniu do folkloru słowackich części Spisza czy Orawy.

 

 

Gorolski Święto, Jablonków 2007 (Foto Zbiory OD KP)

 

Gorolski Święto, Jabonków, 2017 (Foto Zbiory OD KP)

 

 Gimnaści z Wędryni na Festiwalu PZKO w Karwinie, 2015 (Foto Zbiory OD KP)

 

Występ połączonych chórów na Festiwalu PZKO w Karwinie, 2015 (Foto Zbiory OD KP)

 

Zespół rockowy Glayzy na Festiwalu PZKO w Karwinie, 2015 (Foto Zbiory OD KP)

 

Tacy Jesteśmy, 2016 (Foto Zbiory OD KP)

ZPiT Olza na Gali Jubileuszowej z okazji 70-lecia PZKO, 2017 (Foto Zbiory OD KP)

 

Głos, nr 26, 2019, (Foto Zbiory OD KP)

Zwrot, nr 12, 2017 (Foto Zbiory OD KP)

Ogniwo, nr 4, 2010 (Foto Zbiory OD KP)

Jutrzenka, 2009  (Foto Zbiory OD KP)

Wiarus, 09 2002 (Foto Zbiory OD KP)

Okładka Władysław Sikora, Pisarze Zaolzia, wyd. Olza, Czeski Cieszyn 1992 (Foto Zbiory OD KP)

Projekt dofinansowany przez Unię Europejską ze środków
Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
 w ramach Programu Interreg V-A Republika Czeska – Polska